piątek, 29 sierpnia 2014

Być kobietą, być kobietą...

Każda z kobiet, nawet jeśli sama nie jest mamą, to przynajmniej w pewnej mierze zdaje sobie sprawę, że w czasie ciąży ciało kobiety bardzo się zmienia. U wielu kobiet pod wpływem hormonów poprawia się kondycja skóry, włosów, paznokci. Niektóre przybierają na wadze tylko kilka kilogramów, i po porodzie nie pozostaje po nich ślad. Większość jednak tyje, tyje, tyje....


Oczywiście będąc w ciąży MUSIMY przytyć, żeby utrzymać dziecko w swoim łonie, to każdy wie i każdy się z tym zgadza. Co jednak jeśli tyjemy za dużo? W ciąży nie chcemy sobie niczego odmawiać, żeby nie zaszkodzić maleństwu, dodatkowo powinnyśmy dużo spać i odpoczywać, co też sprzyja pojawianiu się dodatkowych kilogramów. Jednak po porodzie i połogu nie ma już dla nas wymówki, trzeba wziąć się za siebie. Są kobiety, które nie muszą się odchudzać, żeby schudnąć, takie mają geny, po ciąży ich ciało bez problemu wraca do poprzedniego rozmiaru. Są jednak i takie, które mają z tym nie mały kłopot. Ja jestem po środku.

W ciąży przytyłam dużo, bo około 20 kilogramów, ale na szczęście nie musiałam być na jakiejś restrykcyjnej diecie, żeby w ciągu dwóch miesięcy je zrzucić. W moim przypadku wystarczyło dobre odżywianie się, zrezygnowanie ze słodyczy, fast foodów, jedzenia na noc. Dodatkowo piłam dużo wody, herbaty, mleka, i codziennie spacerowałam z dzieckiem w wózku. Po pewnym czasie złe przyzwyczajenie wróciły, a dokładnie wróciła miłość do słodyczy i przynajmniej raz w miesiącu do pizzy lub kebaba:)

Jednak zaczęłam ćwiczyć, staram się codziennie robić przysiady, i skakać na skakance do upadłego, dodatkowo zaczęłam ćwiczenia na ramiona, które są moim największym chyba kompleksem. Kiedy skończyłam 25 lat zaczęłam mieć manię na punkcie dbania o siebie, choć może efekty nie są widoczne gołym okiem. Moim celem jest jedno:
mimo, że jestem MAMĄ, chcę pozostać KOBIETĄ.

Dla niektórych być może to ostatnie zdanie to jakaś abstrakcja, ale kiedy rodzi się dziecko nie zostaje się automatycznie "starą", zaniedbaną, nieatrakcyjną kobietą, bo skoro mam faceta i dziecko to już nie muszę się starać, nie muszą o siebie dbać. Owszem, nie muszę się starać dla faceta i dziecka, ale DLA SIEBIE muszę! Powinnam i muszę! Bo rola żony i matki to nie jest kres moich możliwości, chcę od życia też czegoś dla siebie.
Dlatego dbajmy o siebie młode mamy! Przecież my też mamy prawo do butów na obcasie, makijażu i biżuterii.
Ludzie myślą stereotypowo, kiedy słyszą, że kobieta ma męża i dziecko to wyobrażają ją sobie, jako kurę domową, szarą myszkę, tymczasem znam wiele mam, które są piękne, zadbane, pewne siebie, atrakcyjne i uśmiechnięte. Myślą też o sobie, nie tylko o swoim maluszku. To trudne, szczególnie na początku, ale możliwe. I nie rozumiem krytyki wobec tych zadbanych mam. A czytam blogi, na których taka krytyka to codzienność, kiedy tylko dana mama umaluje się, wyjdzie z domu, zrobi cokolwiek bez dziecka, to spada na nią dosłownie fala krytyki, że zamiast się pindrzyć powinna zająć się dzieckiem, i siedzieć z nim w domu, a nie szlajać się nie wiadomo gdzie i z kim! No jasne, matka nie ma prawa wystawić nosa z domu! Ludzie są tacy krótkowzroczni! Szufladkują, choć sami nie chcą być szufladkowani.

Choć obecnie przebywam z dzieckiem w domu, i jestem na jego wyłączność to pamiętam, że kiedyś mój syn stanie się niezależny, i mama pójdzie w odstawkę. Jeśli teraz o siebie nie zadbam, to kiedyś pozostanie mi tylko żal do siebie, a moje kompleksy tylko się powiększą. Poświęcam dziecku większość czasu, ale mogę też trochę ukraść dla siebie, i wykorzystać tak jak zachcę.
Nie jest łatwo, nie jest lekko, a nawet nie jest przyjemnie pogodzić się z myślą, że ani dziecko nie jest naszą własnością, ani my nie jesteśmy własnością dziecka. Każde z nas to osobny byt, i choć powołaliśmy nasze potomstwo do życia, to nie mamy prawa ich sobie zawłaszczać, i za nich decydować. Nasze obowiązki kiedyś się skończą. Nadejdzie przedszkole, szkoła, dziecko dojrzeje, wydorośleje, więc im wcześniej się pogodzimy z myślą o jego oddaleniu się od nas, tym lepiej.

Kiedy byłam w ciąży ani przez chwilę nie pomyślałam, żeby zrezygnować ze studiów. Dlaczego miałabym się tak unieszczęśliwiać? Nauka sprawiała mi przyjemność, miałam kontakt z ludźmi, mogłam poplotkować z koleżankami, napić się kawy z automatu, te rzeczy sprawiały mi niekłamaną przyjemność, a mojemu dziecku też nie działa się krzywda, kiedy kilka godzin w tygodniu spędzał z innymi członkami rodziny. Wierzę, że dzięki temu stał się towarzyski :)
Studia skończyłam, i ja i mój syn jesteśmy zadowoleni z życia. Nie popsuło to naszych relacji.
Nie oszukujmy się, że maluchy nie odczuwają naszych emocji, odczuwają i to bardzo wyraźnie, i reagują na nie. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.

Poniżej kilka zdjęć dwóch młodych mam, czyli moich i Jagody, choć wiele doświadczeń nas dziele to jeszcze więcej łączy.
Zdjęcia ze spaceru, w czasie którego trafiłyśmy u niedalekich sąsiadów na starą, drewnianą chatkę. Idealna sceneria, żeby opowiedzieć dziecku jakąś piękną bajkę. Sami zobaczcie.


Jagoda i mój syn:)


 Ja ( Maria ) i mój syn :)










Nowa blond fryzurka Jagody:)






spódnica - butik






spódnica - bajmi.pl  koszulka - sh










2 komentarze:

  1. Hej dziewczyny, jaka ładna chatka! Wy też niczego sobie, szczególnie beztroski maluch:)

    OdpowiedzUsuń
  2. bajkowy urok ma ta chatka :) fajne fotki. pozdr

    OdpowiedzUsuń