czwartek, 20 listopada 2014

Dziecko?Które lepsze?

Miasto czy wieś, jedynak czy gromadka - to nie ma większego znaczenia. Matki wszędzie i bez względu na wszystko idealizują swoje dzieci. I nie byłoby w tym nic złego czy niewłaściwego gdyby nie robiły tego porównując swoje pociechy do czyichś (nie rzadko obcych dzieci).

Porównania owe rzecz jasna zawsze wychodzą na korzyść owej porównującej matki, ta druga lepiej niech z pokorą przyjmie rady tej "mądrzejszej", bo przecież jej dziecko i tak jest gorsze, brzydsze, wolniej się rozwija, nie jest takie "twarde" i dzielne i odważne.
A zaczyna się mniej więcej tak:

- Mój syn już chodzi, Twój pewnie też ? 
- Mój już nie nosi pieluszek, a Twój ?
- Mój już ....? itp... Nie? Jak to? Taki duży i nie...?Uuuu....

Zdarzały mi się również sytuacje, kiedy spotykałam zupełnie obcych ludzi, którzy od razu pytali mnie o wiek dziecka, i w ciągu kolejnych kilku sekund przyporządkowywali mu czynności, które wedle nich posiadać powinien. Jeśli faktycznie osiągnął dany "etap", i mogłam przytaknąć to cudnie, natomiast nie zawsze tak było. Wtedy oprócz oczywistego smutku budziły się we mnie wątpliwości, mimowolnie zastanawiałam się czy wszystko z nim w porządku, bo skoro ma "już" rok i nie chodzi, tym bardziej zaś nie biega to może go źle uczę? Może coś jednak faktycznie robię źle? Może owa Pani/Pan doradzi coś, jakieś zaklęcie podpowie, które mi dziecko "podkręci"?

Był i taki moment, że sama porównywałam moje dziecko do innych, i rozpierała mnie duma, kiedy moje "przodowało", robiłam to na szczęście tylko w myślach, nigdy żadnej innej matce nawet nie zasugerowałam, że jej dziecko robi coś wolniej, gorzej...ale mimo wszystko wstyd mi, że w ogóle miałam takie głupie myśli, że dałam się wciągnąć w ten wyścig.
Wyścig matek.

Bo przecież dzieci się o to nie proszą, im nie zależy na takich głupstwach, jak to czy zaczęły chodzić w 11 czy w 14 miesiącu życia.

To MY MATKI się nawzajem napędzamy, nakręcamy, robimy z naszych dzieci roboty poniekąd. Fajnie, jeśli potrafimy dzielić się doświadczeniami, szczególnie kobiety, które matkami są po raz kolejny mogą innym coś doradzić.
Matka drugą matkę powinna wesprzeć, zrozumieć, pocieszyć, a nie dołować albo zazdrościć, i za plecami obgadać, i ją i jej dziecko.
Niestety tak bywa.
Nie widzę tej solidarności między kobietami.
A przecież każde dziecko jest INNE, i każde w swoim tempie siada, chodzi, mówi...

Kobieta, która matką jest po raz pierwszy potrzebuje szczególnego wsparcia, a nie ciągłego gradu pytań o rozwój dziecka, i tych wiele mówiących min, kręcenia głowami, przewracania oczami...
Szkoda, że wiele kobiet będących w bardzo podobnej życiowej sytuacji jest dla siebie nawzajem tak niemiłe...
Na szczęście jednak spotkałam wiele kobie-matek, jak również kobiet-nie-matek, które bez względu na wiek i swojego dziecka/dzieci, i mojego zawsze wychwalały, słodziły, przygarnęły, kiedy musiałam jechać na uczelnię, a z małym nie było co począć. Które posiadały wrodzony instynkt (ja swój nabyłam rodząc dziecko), z którymi mój syn mógł przebywać całymi dniami, i siłą musiałam go od nich wyciągać. Ich nie obchodziło czy już siedzi, chodzi, biega, gra na fortepianie, był synem ich przyjaciółki, dzieckiem, które trzeba było na parę godzin przygarnąć,wyprzytulać, matkę zastąpić.
Sentyment się mi wkradł do tekstu :) Dzięki dziewczyny:)

Wszystkim mamom życzę, aby były bardziej wyrozumiałe dla innych mam, i sobie też tego życzę.

Wasze dzieci, i moje dziecko, i tak są najpiękniejsze, najmądrzejsze, i najlepsze na świecie, a złość piękności szkodzi.

Pozdrawiam
MM



1 komentarz:

  1. Tak to już jest z matkami,chciałaby się dziećmi przechwalac a nie zawsze jest czym,i nie zawsze się powinno. Pewne rzeczy lepiej zachować dla siebie.

    OdpowiedzUsuń