niedziela, 29 marca 2015

Dlaczego dzieci kłamią?

Ostatnio pisałam o nauce mowy u dzieci. Tekst znajdziecie TUTAJ. Dzisiaj z zupełnie innej beczki. Tym razem "pogadamy" o dziecięcych kłamstwach.

Autorzy książki ( Po Bronson, Ashley Merryman) wzięli udział w eksperymencie dr Victorii Talwar, zajmującej się dziecięcymi kłamstwami. Mieli za zadanie obejrzeć osiem zapisów video z dziećmi opowiadającymi, jak im dokuczano, i stwierdzić, które historie są prawdziwe, a które zmyślone, oraz ocenić stopień swojej pewności. Po Bronson miał rację w czterech przypadkach, Ashley Merryman w trzech.


Okazało się, że takiemu eksperymentowi zostało poddanych setki osób. Wniosek był jeden: ludzie po prostu nie potrafią powiedzieć, kiedy dzieci kłamią.
Ponadto wykazano, że dziewczynki - jak się powszechnie uważa - nie kłamią rzadziej niż chłopcy. Sądzimy też, że młodsze dzieci są bardziej skłonne do kłamstwa niż starsze, tymczasem jest odwrotnie.
Talwar dowiodła również, iż przekonanie rodziców, że wiedzą, kiedy ich dziecko kłamie to MIT.

Steve był jednym z rodziców, który zgodził się na udział swojego sześcioletniego syna Nicka w eksperymentach Talwar. Chłopiec bawił się między innymi w "grę w zerkanie". Chłopiec wraz z doktorantką Talwar przebywał w jednym pomieszczeniu, siedział tyłem do kobiety i musiał zgadywać jaka rzecz wydaje słyszany przez niego dźwięk. Po trzech trafieniach miał otrzymać nagrodę. Bardzo szybko domyślił się źródła dwóch pierwszych odgłosów, natomiast przy trzeciej zabawce doktorantka wyszła na chwilę z pokoju prosząc Nicka, aby nie podglądał. Wytrzymał całe 13 sekund. Po powrocie badaczki natychmiast udzielił jej odpowiedzi, ona zaś poprosiła go, aby wytłumaczył jej, jak odgadł, co wydaje dźwięk. Chłopiec zaczął się tłumaczyć, wymyślił dość przekonującą historię o tym, gdzie wcześniej słyszał podobne dźwięki.
W eksperymencie chodziło więc nie tylko o sprawdzenie czy dzieci kłamią, ale też badano ich zdolność do rozbudowywania kłamstwa, podawania wyjaśnień, i unikania "przeciekania", czyli niespójności.

W ciągu ostatnich kilku lat badacze obalili wiele ogólnie przyjętych "norm" dotyczących dziecięcych kłamstw.
Po pierwsze dowiedzieli się, że dzieci uczą się kłamać dużo wcześniej niż przypuszczaliśmy. Prawie wszystkie dzieci (ponad 80 % z badanych) zaczynają eksperymentować z kłamstwem przed ukończeniem czwartego roku życia.
Dzieci, które mają starsze rodzeństwo uczą się tego nieco wcześniej.
Zadaniem rodziców jest jak najszybsza nauka odróżniania kłamstwa od prawdy. Dzieci nie wyrastają z kłamstwa, jest odwrotnie - dzieci do kłamstwa dorastają.

Większość kłamstw służy ukryciu jakiegoś wykroczenia. Rodzic zwykle gani dziecko za pierwotne wykroczenie, nie zaś za próbę ukrycia go, a więc z punktu widzenia dziecka próba kłamstwa nic nie kosztuje.

Równocześnie wraz z nauką budowania kłamstwa, dzieci uczą się, jak to jest być okłamywanym. Z początku dzieci myślą, że każde wprowadzenie w błąd jest złe, z czasem orientują się, iż niektóre typy kłamstwa są w porządku. Jak udowadnia dr Paul Ekman, pionier badań nad kłamstwem, dzieci mają duży problem z odróżnieniem intencji osoby kłamiącej. Na początku za kłamstwo mogą brać nawet pomyłkę czy po prostu zmianę planów. Przykładowo: tata obiecuje dziecku, że zabierze je na mecz, po chwili dowiaduje się, że mama zaplanowała już basen, i nie da się tego przełożyć. Dziecko denerwuje się, nie rozumie, co się stało. Według jego definicji ojciec skłamał. Dał dziecku do zrozumienia, że akceptuje kłamstwo, choć nie miał takiej intencji.

Po drugie podczas, gdy prawdomówność uważamy za ogromną zaletę, okazuje się, że to kłamstwo jest bardziej zaawansowaną nauką - dziecko musi znać prawdę, wykreować nową "rzeczywistość", i "sprzedać" ten obraz w przekonujący sposób innej osobie.

Jest to jeden z kamieni milowych rozwoju - podsumowuje Talwar, i dodaje, że kłamstwo jest związane z inteligencją, gdyż wymaga zaawansowanego stopnia rozwoju poznawczego, jak i umiejętności społecznych. Po naszemu to po prostu kombinatorstwo, co nie zmienia faktu, że jakoś musimy sobie z nim radzić.

Dzieci kłamią, żeby uniknąć kary. Trzylatek powie, że nie uderzył siostry, nawet jeśli zrobił to na oczach rodziców, sześciolatek już nie popełni tego błędu, skłamie tylko, gdy rodziców nie było w pobliżu.
Kara jest pierwotnym katalizatorem kłamstwa. Jednak w miarę rozwoju dzieci zaczynają brać pod uwagę innych, wzrasta ich empatia. W szkole zachowanie sekretu przyjaciela staje się ważną częścią relacji, zdarza się więc kłamać, aby ochronić bliską nam osobę. Każde nasilenie się kłamstw u dziecka, jest sygnałem, że dzieje się coś niepokojącego, że coś w życiu dziecka się drastycznie zmieniło. Może być to strategia utrzymania się "na powierzchni", chęć dorównania rówieśnikom, zwrócenia na siebie uwagi.

W opracowanej przez Talwar grze badacze często proszą dziecko o złożenie obietnicy, że powiedzą prawdę. Obietnica owa sprawia, że liczba kłamstw maleje o 25 %.

Innym razem w czasie eksperymentu badacze opowiadali dzieciom krótkie historyjki.  
Jedna nosiła tytuł "Chłopiec, który wołał o pomoc", w której chłopiec i owieczka zostają zjedzeni, ponieważ chłopiec ciągle kłamał. Druga opowieść to "Jerzy Waszyngton i drzewko wiśniowe", gdzie młody chłopiec wyznaje ojcu, że ściął cenną wiśnię nowym toporkiem, ojciec zaś cieszy się, że ściął drzewko, gdyż wolał usłyszeć od dziecka prawdę niż mieć tysiąc drzewek wiśniowych.
Badacze otrzymali ponad tysiąc odpowiedzi na pytanie, która historia może zmniejszyć ilość kłamstw. 75% rodziców twierdziło, że lepsze będzie opowiadanie "Chłopiec, który wołał o pomoc", tymczasem Talwar dowiodła, że jest odwrotnie. Bajka zwiększyła nawet ilość kłamstw. 
To opowiadanie o młodym Waszyngtonie zmniejszyło liczbę kłamstw aż o 75 % u chłopców i 50 % u dziewczynek. Dzieci nie znały Waszyngtona były za małe, a na dodatek te biorące udział w owym eksperymencie były Kanadyjczykami, zresztą imię bohatera zmieniano na niczym nie wyróżniające się nazwisko, i efekt był ten sam. W czym więc tkwi sekret opowiadania? Chłopiec z owieczką ponosi karę, co nie jest dla dzieci żadną nowością. Mały Waszyngton nie tylko nie otrzymał kary, ale również został przez rodzica pochwalony za powiedzenie prawdy. Otrzymał zarówno nietykalność, jak i możliwość powrotu na dobrą drogę. 
Małe dzieci kłamią, żeby rodzice byli zadowoleni, żeby sprawić im przyjemność.

Trzecim powodem kłamstw u dzieci jest fakt, że uczą się tego od nas. Często działania dorosłych pokazują dzieciom zależne od potrzeb chwili rozumienie prawdomówności. Kłamiemy np. telemarketerom, przechwalamy się znajomym. Naginamy rzeczywistość. 

Być może zdarzyła Wam się sytuacja, kiedy Wasze dziecko rozpakowuje prezent, który w efekcie mu się nie podoba? Oczekujemy, że nie pokaże swojej złości czy rozczarowania, uda zadowolenie. Skłamie, żeby nie sprawić przykrości osobie, od której prezent otrzymało. Tego właśnie od dziecka oczekujemy. Białego kłamstwa. Nie pozwalamy dziecku na wyrażenie swoich prawdziwych odczuć. Nie pozwalamy powiedzieć "nie".

Talwar przeprowadziła eksperyment, w którym dzieci grały w różne gry, żeby wygrać prezent, okazało się, że prezentem była zwykła kostka mydła. Mniej więcej jedna czwarta przedszkolaków potrafi ukryć początkowy szok, rozczarowanie i skłamać, że podoba im się prezent, wśród dzieci szkolnych jest to aż połowa. Często rodzice nie uważają takiego zachowanie za kłamstwo, uważają, że ich dziecko jest po prostu grzeczne. 
Rodzice zapominają, że BIAŁE KŁAMSTWO TO TEŻ KŁAMSTWO. 

Dzieci stopniowo nabierają swobody w fałszu, jak pokazuje powyższa, przykładowa sytuacja są do tego niejako nakłaniane. Mają przyzwolenie dorosłych. 

Porównajmy to ze sposobem w jaki uczymy dzieci, aby nie skarżyły. W wieku około czternastu miesięcy maluch płacze, pokazuje palcami, i posługuje się spojrzeniem, aby zasygnalizować, że potrzebuje pomocy. Zwracanie się do dorosłych staje się NAWYKIEM, i w wieku około czterech lat dziecko zaczyna słyszeć zasadę mającą ten nawyk wykorzenić: ''NIE SKARŻ". 

Dorośli przede wszystkim chcą, żeby dzieci nauczyły się załatwiać sprawy między sobą. Badacze zauważyli, że dziewięć na dziesięć razy, gdy dziecko biegnie na skargę jest całkowicie SZCZERE. Udowodnili również, że na każdą sytuację, kiedy dziecko szuka pomocy przypada aż czternaście innych, w których nie poprosiło o pomoc, choć spotkała je krzywda! Dorośli jednak częściej karcą za skarżenie niż za kłamstwo. Dzieci uczą się wykorzystywać słowa "nie skarż" do uciszania innych, stanie się skarżypytą to przecież jedna z najgorszych rzeczy, jaka może je spotkać. Trzymanie języka za zębami jest łatwe - zachęca się Nas do tego od najmłodszych lat. Uczymy się zatajać informacje przed rodzicami. 
Badanie dowodzą, że aż 96 % dzieci okłamuje swoich rodziców! Często w głowach nastolatków toczy się walka: okłamać rodzica czy sypnąć przyjaciela? Niestety, jesteśmy jako rodzice na przegranej pozycji. 

Kłamstwa w dzieciństwie to poważna sprawa, mogą one stanowić wzorzec do dalszego postępowania, dlatego tak ważny jest sposób, w jaki reagują na nie rodzice. Często zapędzamy dzieci w pułapkę stawiając je w sytuacji skłaniającej do kłamstwa, a jednocześnie wymagamy prawdomówności. Kiedy zadajemy dzieciom pytania typu : "Zrobiłeś to?" a w naszym głosie słychać złość, dziecko nie chce sprawić nam przykrości, nie chce nas rozzłościć, więc kłamie, aby tego uniknąć. Często to własnie sposób w jaki zadajemy pytania skłania dzieci do kłamstwa. I za to możemy winić tylko siebie. 

Nie unikniemy kłamstw, możemy jednak nauczyć się radzić sobie z nimi. 
Nasze dzieci potrzebują naszej uwagi.
Potrzebują cierpliwości i zrozumienia.
Nie naciskajmy, kiedy coś przed nami ukrywają. 
Zaufajmy, a w zamian otrzymamy zaufanie.
Zamiast się złościć, i karać dziecko wytłumaczmy mu dlaczego kłamstwo jest niewłaściwe.
Tak rozmawiajmy z dzieckiem, aby powiedzenie prawdy nie przysporzyło kłopotów jego znajomym.  

"Łapię" mojego trzylatka na kłamstwach, głównie dotyczą one ... słodyczy! Uwielbia słodkości, i mógłby je wcinać bez przerwy, i robi to często za moimi plecami. Myśli, że skoro dostał coś od dziadków, wujka czy cioci to ja o tym nie wiem, i ode mnie również może coś otrzymać. I tutaj zaczyna się moja rola. Rola tłumacza. Nie widzę innego rozwiązania, jak tłumaczenie właśnie. Bo choć problem wydaje się błahy - przecież to tylko słodycze - to jednak teraz kształtują się nawyki młodego, zarówno te zdrowotne, jak i społeczne.

A więc reaguj, w końcu znajdziesz "haczyk" na swoje dziecko. 
I pilnuj się, dzieci najszybciej uczą się obserwując Nas. 




Pozdrawiam
MM


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz