wtorek, 12 kwietnia 2016

Ciążowe ciężary/Parę słów o ciąży.

Witajcie,
Dzisiaj trochę ciążowej prywaty.
W zeszłym roku TUTAJ przy okazji ciąży Jagódki pojawił się pierwszy, i jak dotąd jedyny wpis poświęcony owej tematyce. Był on raczej zbiorem emocji niż informacji, dlatego dzisiaj nieco dłużej o przebiegu ciąży, dolegliwościach, i wątpliwościach.
Przede wszystkim jednak przybliżę Wam historię mojego macierzyństwa.
Pierwsze swoje dziecko - syna Aleksandra urodziłam w lutym 2012 roku mając 23 lata.
Obecnie mam 27 lat, i niedawno powitałam na świecie córkę Marcelę. 4 lata różnicy. Teraz wydaje mi się, że to dużo, ale bardzo ciężko było mi się zdecydować na kolejną ciążę, ze względu na przebieg tej pierwszej, który był łagodnie mówiąc męczący.
W moim przypadku pierwszym objawem, że coś się ze mną dzieje był ból piersi - już w 3 tygodniu ciąży. Dopiero później zauważyłam brak okresu. Wykonałam 3 testy ciążowe, i każdy dał inny wynik. Wizyta u lekarza potwierdziła jednak, że rzeczywiście spodziewam się dziecka.
Wspaniała nowina, piękna chwila.
Niestety, tuż po wizycie zaczęły się mdłości i wymioty, nie tylko poranne, rzekłabym, że raczej całodobowe. Wymiotowałam nawet wodą mineralną. Szybko zaczęły się więc bóle głowy i brzucha, których przyczyną był po prostu głód. I tak do 5 miesiąca. Później chwila spokoju. Po czym okazało się, że ostatnie dwa miesiące trzeba przeleżeć ze względu na zagrożenie wcześniejszym porodem.
Dużo czytałam, nadrobiłam wszelkie filmowe zaległości. Wyprawkę kupowałam głównie przez internet, z wyborem wózka i kołyski zdałam się na męża, żeby zaoszczędzić sobie chodzenia po dużych sklepach. Urodziłam w 39 tygodniu ciąży. Waga synka 3250 gramów. Córka urodziła się po 40 tygodniu, z wagą 3420 gramów.



Kolejna ciąża była już nieco inna. Pod pewnymi względami spokojniejsza, pod innymi niestety gorsza. Pierwsze objawy to zgaga i ból głowy, które to towarzyszyły mi już do samego końca.
Miałam mdłości, na szczęście wymiotowałam dużo rzadziej, jednakże zdarzało mi się to nawet w 3 trymestrze. Najgorsze okazały się jednak wzdęcia. Okropne uczucie, jakbym połknęła balon wypełniony kamieniami. Nie pomogły spacery, małe i częste posiłki, woda, soki, jogurty. Próbowałam ratować się kapsułkami, ale efekt też był kiepski. Musiałam czekać aż do 5 miesiąca, żeby ta straszna dolegliwość minęła.
Pora wspomnieć o przybranych kilogramach. A trochę ich było. W drugiej ciąży nawet nieco więcej. Martwiło mnie to, ale wiedziałam, że po porodzie, i w trakcie karmienia wszystko wróci do normy.
A więc ile było tych kg ? 18 na plusie. Dużo - wiem, i wiem też, że mogło być ich mniej, ale pozwalałam sobie na słodkości, i to mnie głównie zgubiło. Nie potrafiłam oprzeć się czekoladzie. Pod sam koniec byłam też opuchnięta, więc już z całą pewnością wyglądałam jak śnieżna kula.
W drugiej ciąży gorzej sypiałam, i miałam większe problemy z kręgosłupem. Nie byłam też tak cierpliwa i spokojna, jak wcześniej. Dłużył mi się każdy dzień. Żyłam od wizyty do wizyty u lekarza, od badań do badań - licząc każdy tydzień, wpatrując się w kalendarz tak jakbym mogła coś przyspieszyć. Czas umilał mi starszy syn, którego musieliśmy przygotować na przyjście na świat siostry. Początkowo był zły, a może zdziwiony? Bo skąd miałaby się wziąć ta siostra? W końcu kiedy zaokrąglił się brzuch zaczęło do niego docierać, gdzie dzidziuś ma domek. Bardzo pomogły nam też książki opisujące cały przebieg ciąży. Oglądaliśmy też na potęgę zdjęcia Ola, kiedy był noworodkiem. Zrozumiał, że nie od zawsze miał 4 lata.

Ciąża to dla kobiety naprawdę ciężki czas, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym.
Mi w obu przypadkach towarzyszył ciągły lęk o dziecko, o to czy jest zdrowe, czy dobrze się rozwija. Chodziłam do lekarza prywatnie, robiłam mnóstwo badań, a mimo to bałam się do samego końca. Nie pomogły zapewnienia lekarza, że wszystko jest dobrze, ja bez przerwy czegoś się u siebie doszukiwałam.
Wypatrywanie sygnałów zbliżającego się porodu doprowadziło mnie wręcz do obłędu. Czy to już? Czy zdążę? Takie rozterki zrozumieć mogą tylko kobiety, które same tego wszystkiego doświadczyły. Bo choć ciąża to czas piękny, i niesamowity, to jednocześnie gdybym mogła przespałabym cały ten czas, i obudziła się już z dzieckiem w ramionach.
W końcu jednak przyszedł ten moment, i mam dwoje wspaniałych, zdrowych dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Świetny duet. Mam nadzieję, że będą się kiedyś świetnie dogadywać. Póki co Olek zakochany w siostrze, zresztą jak tu nie kochać takiej kruszynki? Choć jest ciągle głodna, nie przepada za kąpielami, i za przebieraniem, co zazwyczaj kończy się wrzaskiem na cały dom to wszyscy patrzą na nią, jak w obraz.
Życzę sobie i Wam, żeby dzieci zawsze przynosiły Nam tyle szczęścia i uśmiechu, jak przez te pierwsze lata życia. Niech rosną zdrowo, i nie zbyt szybko żebyśmy zdążyli się nimi nacieszyć.
Poniżej kilka ciążowych ujęć. Jakość kiepska, ciągle nie wiem dlaczego blog tak pogarsza wygląd zdjęć. Po lepsze zapraszam na fb.
Pozdrawiam
MM






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz