wtorek, 9 grudnia 2014

Miły Mikołaju!

Jednymi z najpiękniejszych wspomnień jakie posiadam z dzieciństwa są te dotyczące oczekiwania na przyjście Świętego Mikołaja, i oczywiście samego spotkania z nim. Czekałam zawsze z niecierpliwością, dużo wcześniej pisałam list, prawie spać nie mogłam z tego zdenerwowania. O ile z przedszkola pamiętam bardzo niewiele to jednak 6 grudnia był dniem wyjątkowym. 

Tego dnia z pamięci nie wyrzuciłam. I pamiętam do dziś. To była prawdziwa magia, nieważne, co dostałam, zawsze byłam szczęśliwa. Tak niewiele, a tak wiele.
Oczywiście cały czas wierzę w Mikołaja, i wiarę tę z powodzeniem zaszczepiam w moim dziecku. W zeszłym roku był jeszcze za mały na napisanie listu, ale teraz była już najwyższa pora, aby wtajemniczyć go w tę niezwykłą sprawę, jaką jest pisanie listu z prośbami o prezenty, jego tajemnicze zniknięcie, i nagłe pojawienie się tego najprawdziwszego Mikołaja z wymarzonymi prezentami. Mój mały rozbójnik co prawda zażyczył sobie niewielu rzeczy, ale Święty mimo to okazał się bardzo hojny. Miał cały wór podarków. Oluś był niezwykle przejęty, ale również na tyle odważny, że usiadł u Mikołaja na kolanach i dzielnie odpowiadał na pytania, próbował nawet opowiedzieć mu jakąś historię o smokach, ale po dwóch zdaniach zapomniał :)
Dla całej rodziny były to wspaniałe chwile, patrzeć na tak ogromną radość u dziecka chciałoby się jak najczęściej. Dla mnie grudzień był zawsze najpiękniejszym miesiącem w roku, słodkim, magicznym, świątecznym, chcę tego samego dla mojego syna. 
Mikołaj przyniósł nam zapas owoców, słodyczy, soczków, kolorowanek, puzzli. Miał też to czego syn zażyczył sobie w liście, czyli samolot, i orzechowy batonik :) To, co otrzymał przerosło jego oczekiwania, ale raz w roku takie rzeczy są jak najbardziej dozwolone. Dozwolone i potrzebne dla obu stron tego interesu :)

Pozdrawiam
MM













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz