I znowu minęło lato. Znowu jesień. Znowu szaro, buro i ponuro. Ale czy na pewno? Nie dla nas. Na szczęście.
Przy dzieciach nauczyłyśmy się na nowo cenić każdy drobiazg, każdy szczegół, każdą "głupotkę". Jednak mimo pozytywnego nastawienia i jak najlepszych chęci jesień to idealny czas na smutki, smuteczki i depresję, "deprechą" zwaną.
Nostalgia, pewne zamyślenie czy rozmarzenie kojarzą mi się właśnie z jesienią. Nie sądzę, żeby była to wina owych spadających liści, przekwitających kwiatów, to raczej krótkie dnie, długie noce i niskie temperatury tak dołują. Czas spędzany na powietrzu skrócił się drastycznie, trzeba szukać nowych zajęć w domu, żeby jakoś przyspieszyć upływanie godzin. To niełatwe.
Dla mnie jesień to także wzmożone czytanie, nie tylko powieści wszelkiego rodzaju, ale i poezji.
W gruncie rzeczy nie przepadam za wierszami, ale Twardowskiego mogłabym czytać bez przerwy od nowa. Bo mądre rzeczy napisał, bo mądrze żył, w zgodzie ze sobą, z ludźmi, z Bogiem. Wiedział, co ważne, i tego się trzymał. Nie był liściem na wietrze, ale mocno osadzonym drzewem, z głębokimi korzeniami. Do takiej poezji wraca się siłą rzeczy.
Październik, listopad to w moim odczuciu także czas domowego ciepełka, i nie mam tu na myśli ciepłych kaloryferów:) Więcej czasu spędza się z bliskimi, wieczory tak szybko zapadają, coś trzeba ze sobą zrobić. Najlepiej coś zrobić w towarzystwie.
Po intensywnym, gorącym lecie jesień daje wytchnienie, choć może czasem już za długo trwa...? To jednak dobry czas, żeby zapracować nad sobą, nadrobić pewne sprawy, odwiedzić osoby, u których dawno nie byliśmy, przeczytać dawno kupioną książkę, obejrzeć dobry, zapomniany film.
Jesień to także piękne zachody słońca, piękne wielobarwne, choć krótkotrwałe liście, to brązowe trawy i ... czerwona szminka. Tak, tak ten kolor idealnie pasuje mi na tą porę roku. W lecie makijaż spływa po twarzy, teraz świetnie się utrzyma. Jeszcze tylko znajdę trochę czasu i tak się zmaluję, że mnie nie poznacie:)hihihi Oluszek na pewno mi pomoże, ma szczególne upodobanie do moich szminek, a raczej do niszczenia ich:)
PS: W końcu widać na blogu buźkę mojego Malucha, choć w dość przewrotny sposób:)
Pozdrawiam Was ciepło
MM
JJK
Ładne zdjęcia, technicznie coraz lepsze .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam